Skurwiele w niebie mają z diabłem romans
Jest tyle rzeczy, których nie zapomnę
Nawet gdybym leczył się
Więc swój niebezpieczny umysł idę leczyć w klubie*
Robercik to takie grzeczne dziecko… było.
Od kiedy już częściej słyszy słowa “ skurwysyn” od wszelkich innych epitetów? Już nawet nie miał siły zaprzeczać, ani ciągle powtarzać “Moja mama nie jest kurwą!”.
Co tu robił? W Warszawie, wśród brudnych chodników, powietrza tak nasyconego spalinami, że nie był już nawet pewny, czy oddycha. Chował się? Uciekał? Bawił się. Bo co miał niby robić w Londynie, gdzie wszyscy mieli go za ostatnią ofiarę, której głupia kontuzja nie pozwala wejść na boisko? Wszyscy już mieli dość, warczącego na wszystkich faceta, który coraz częściej zaglądał na dno kieliszka, niż pojawiał się na treningach.
“Kiedy niebo ciemnieje nade mną, czasem mi ciężko, czasem mi fajnie
Niech nie gasną latarnie, lubię miasto gdy nie może zasnąć... “
Przychodzenie do baru stało się jego codziennością, a raczej conocnością. Barman już dawno miał dość jego żałosnych zwierzeń na temat niby beznadziejnego życia. Ten bar wcale nie różnił się wiele od innych. Może… nie dziś wieczorem. Tej nocy pojawiła się ona.
Ciemne włosy, długie nogi. Ideał. Zakręciło mu się w głowie. Nie chciał teraz pamiętać że ma żonę. Dziewczynę, która z każdym dniem bardziej go nienawidziła niż kochała. Czuła że na nią patrzy a on bezwstydnie śledził ją wzrokiem, chciał ją przyciągnąć. Może chciał nawet żeby go rozpoznała, wszystko byle tylko móc być z nią TAM tej nocy. Zwolnił, ominął kolejkę. Dla niej musiał przecież zachować ostrość umysłu. Odwrócił wzrok. Kobiety nagła ignorancja działała jak mód na Kubusia Puchatka.
Dobrą stroną tego miejsca było to, że równie dobrze się stąd wychodziło jak wchodziło. Zsunął się gładko z barowego stołka, posłał jej ostatnie porozumiewawcze spojrzenie i wyszedł. Zimne jesienne powietrze trochę go otrzeźwiło, ale wrażenie jakie zrobiła na nim dziewczyna, nie zniknęło. Chciał już odpalić papierosa i dla zabicia czasu pozaciągać się śmiertelnym dymem, ale zrezygnował, słysząc za sobą dźwięk obcasów stukających delikatnie o chodnik. Wyobrażał sobie jak idzie, powoli, z gracją. Uśmiechnął się na tą myśl.
- Czego chcesz? - zapytała, głosem, który wywołał u niego dziwną reakcję. Dreszcz przebiegł go po plecach, a echo jej słów jeszcze przez chwilę brzmiało w uszach.
- Ciebie - odpowiedział. Zaśmiała się kokieteryjnie.
- Mogę zdradzić ci sekret? - zaczęła. Spojrzał na nią z zainteresowaniem, unosząc jedną brew ku górze.
- Zapamiętasz tę noc. - Zapamięta? Nie, chyba już nie.
- Doprawdy? Sprawdźmy to. - Wyraźnie się z nią bawił, wiedział że już jest jego, przynajmniej dziś.
- Ale… czy to jest warte, tego być nie mógł spać? - pytała, szybko ucząc się tej zabawy. Właściwie, pewnie to nie był jej pierwszy raz.
- Nie znasz mnie, uwierz, będę spał z tym spokojnie. Jeśli chciałabyś… czekam w samochodzie, przyjdź. Mamy tylko tą jedną noc.
~*~
Przyszła.Od początku wiedział że wygra. Nie pytali o nic, może poza…
- Jak masz na imię? - szepnął, sadzając ją, na brzegu stołu w jadalni.
- Amanda- wydyszała.
- Będę cię miał - powiedział tonem, zaciekłym, zaborczym.
- A ja ciebie, odpowiedziała, obejmując go nogami w biodrach. Przyciągnął ją do siebie, a Amandzie zabrakło na chwilę oddechu. Lubiła czuć to co teraz. Twarde ciało mężczyzny napierało na nią, a ona chciała tylko więcej i więcej. Uniósł biodra i przesunął do przodu. Oparła się na rękach, a jej włosy opadły, tworząc między nimi ciemny baldachim.
- Tego właśnie chcę powiedział. Ujął jej twarz i przyciągnął do ust. Drażnił się, delikatnie zagryzając jej dolną wargę. Ściskał jej nabrzmiałe piersi, przez bluzkę, a ona tylko zachęcała go, pomrukując cichutko.
Kiedy zauważył brak bielizny, tak po prostu wsunął w nią dwa palce. Syknęła z rozkoszy, a on bawił się dalej, powodując że porażał ją dziki ogień.
- Powiedz że mnie nie chcesz, a cię puszczę.
- Chcę, chcę - dyszała.
Wsunął się w nią z uśmiechem. Wiedział, że jest tutaj tylko ten raz, na jedną noc, ale uwielbiał to. Jej płytki oddech, zaróżowione policzki. Nagle poczuł, że ona do niego należy, to wrażenie zamieszało mu w głowie. Amanda obejmowała go mocno, kiedy on rozkoszował się każdym, długim, mocnym pchnięciem. A kiedy nadszedł orgazm, ona krzyknęła. Zakrył jej usta swoimi i po kolejnych kilku pchnięciach, dołączył do niej. Opadli zmęczeni, zdając sobie sprawę, że nawet się do końca nie rozebrali, że dopadli swoich ciał jak dzicy, pragnący tylko jednego.
Długonoga brunetka szybko o nim zapomni, on o niej też. Kiedyś kochał jedną kobietę. Niebezpieczną, perfekcyjną. Ognistą, tak samo jak jej kolor włosów. Była żywym potwierdzeniem tego, co mówią o Francuzkach, mimo że geny znad Sekwany odziedziczyła tylko po matce. Nathalie była wyjątkowa, jeśli coś kochała, to całym sercem. Nala, jak ją często nazywał - urodziła się w Dortmundzie, mieście w którym spędził trzy lata, po czym zamierzał je opuścić. Zostawiając za sobą Dortmund, zostawił miłość swojego życia.
*Pezet - Na pewno. + Lekka parafraza "Niegrzeczna" ^^
______________
I oto prolog mojego tworu, który tworzył się w mojej głowie od wakacji, a po rozmowach z kilkoma osobami stwierdziłam że to może wypalić. Naprawdę polubiłam to opowiadanie i mam nadzieję że wam też się spodoba, zniesiecie to, że nie jestem idealna w tym co piszę. Jak po tekście powyżej widać, nie będzie to opowiadanie tak grzeczne, jak moje poprzednie, ale też nie zamierzam przesadzać, tak myślę :3 Po prostu już nie będę się ograniczać i będę pisać to, na co akurat będę mieć pomysł, licząc, że może spodoba się innym :) Dziękuję za każdy komentarz, czy choćby krótkiego tweeta.
Terminy publikacji znajdziecie w "Terminarzu".
Pozdrawiam, @AlyFlame :)
zapowiada się ciekawie, lubię Lewego jako noegrzecznego chłopca, informuj o nowych i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie mistrzostwo! uwielbiam opowiadania o niegrzecznych chłopcach,tym bardziej jeśli jest to ktoś tak przystojny jak Lewus! na pewno zagoszczę tu na dłużej i już czekam na coś nowego :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)