Czas mijał, a relacja Nathalie i Roberta zmieniała się wraz z nim. Tak jak wiele innych rzeczy... I mimo, że tych dwoje było ze sobą blisko, każde z nich miało swoje mniejsze i większe tajemnice, które pozostawały w cieniu.
Ruda nienawidziła niedziel. Najczęściej miała wtedy wolne, nie miała się czym zająć ani dokąd iść. Wszystkie sklepy były zamknięte, a dokąd jeszcze mogła chodzić sama? W takich momentach żałowała swojej natury samotnika. Mimo że Jurgen na pewno nie byłby na nią zły, gdyby zapukała do jego drzwi, wpadając z wizytą, nie chciała się mu narzucać. Przygotowała więc relaksującą kąpiel, pełną piany, bąbelków, z winem i muzyką. Zawsze marzyła o czymś takim, a teraz miała ku temu idealną okazję. Czuła jak jej mięśnie rozluźniają się pod wpływem wody. Zamknęła oczy i odpłynęła myślami. Dokąd to wszystko prowadziło? Całe jej życie zmierzało w kierunku nieuchronnej katastrofy, a ona nie mogła nic z tym zrobić. Obiecała, że będzie grzeczną córeczką i zostawi wszystko daleko za sobą. Tak naprawdę pragnęła tylko być teraz w Paryżu, nawet jeśli zamiast widoku wieży Eiffela czekało na nią cierpienie i smutek. Jak długo wytrzyma czekając? Czy w końcu zbuntuje się i wsiądzie w samolot do Francji? A może strach nie pozwoli jej zrobić niczego i dalej będzie tutaj, na wpół sparaliżowana, budować namiastkę życia? Woda zrobiła się już zimna, więc dziewczyna wyszła z wanny i otuliła się ręcznikiem. Marznąc, usiadła na kanapie i wpatrując się w punkt przed sobą, znowu popadła w swego rodzaju trans. Nie rozpłacze się... a jednak. Znowu nie zdołała powstrzymać słonych kropel. Ile można płakać? Jeśli łzy oczyszczają duszę, to jej powinna być już nieskazitelnie czysta do cholery! Z letargu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Trzęsąc się jak na polarnym mrozie, wstała powoli i otworzyła drzwi. Tylko jedna osoba znała ten adres, ale Lewandowski nią niby nie był, a jednak stał na progu. Nathalie właśnie w tym momencie najbardziej żałowała tego ja wygląda: Miała mokre włosy z których jeszcze kapała woda, oczy i twarz spuchnętą od płacz i najważniejsze – gdyby nie ręcznik byłaby całkiem naga.
- Nie wpuszczę cię – powiedziała, zamiast jakiegokolwiek przywitania – zresztą - co miała mówić? „Cześć, co tam u ciebie?” Zatrzaśnięcie drzwi, też nie było najlepszym rozwiązaniem. Zanim zdążyła zrobić cokolwiek – Lewy zatrzasnął drzwi, ale za sobą. W tej chwili patrzyli na siebie milcząc i czekając na to, aż to drugie zrobi...coś, bo dla obojga sytuacja była co najmniej dziwna. Dziewczyna czuła się źle z tym, że piłkarz zobaczył ją w stanie kompletnej rozsypki – zaskoczoną, bezbronną, załamaną, po prostu taką, jaką powinna pozostać tylko dla siebie. On nie wiedział co zrobić, bał się że skrzywdzi ją, robiąc choćby najmniejszy ruch. W końcu jednak odważył się i położył jej dłoń na policzku. W głębi duszy, gdzieś tam w środku, chciała żeby przyszedł, żeby powiedział jej, że wszystko będzie dobrze. Nie zrobił tego. Zamiast tego, kazał jej się ubrać i dopiero kiedy wróciła, mocno ją przytulił, co było zdecydowanie lepsze. Już się nie trzęsła, nie myślała. Zwyczajnie rozkoszowała się jego opiekuńczością, zapachem, obecnością i ciepłem. Poczuciem bezpieczeństwa, które dawał jej, może tym, że był od niej dużo większy, może tym, że był mężczyzną, a może tym że po prostu był obok.
- Jest już późno, dlaczego tu ze mną siedzisz? - chciała wiedzieć dziewczyna, po dłuższym czasie milczenia.
- Nie wiem – odpowiedział.
- A czemu przyszedłeś? - pytała dalej.
- Nie wiem – znowu ta sama odpowiedź.
- A wiesz cokolwiek? - nie poddawała się Ruda.
- Przy tobie? Nie, w ogóle nie wiem czego się spodziewać. I chyba właśnie o to chodzi...
- Wiesz co? - zapytał znowu, tym razem zmieniając ton i patrząc na Nath. - Głodny jestem. Rudowłosa zaśmiała się lekko zachrypniętym głosem.
- Cały dzień nic nie jadłam, chodź. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę kuchni. Sprawdzili lodówkę i szafki - jednego byli pewni – nie było nawet starych bułek, żeby zrobić kanapki.
- Możemy coś zamówić, jak chcesz... - zaczęła niepewnie dziewczyna. - Ale możesz wrócić do domu, twoja dziewczyna na pewno...
- Nie, nie – zaprzeczył – Przecież cię tu tak nie zostawię. To co, chińszczyzna?
Niecałe pół godziny później, siedzieli na dywanie i starali się jeść smażony z kurczakiem makaron jak prawdziwi Chińczycy. Śmiali się przy tym jak dzieci, a potrawa lądowała na ich ubraniach i dywanie. W końcu poddali się i poszli po widelce.
- O patrz! Ciasteczka z wróżbą! - ucieszyła się studentka. Uwielbiałam je, jak byłam mała! - Ucieszona, rozerwała opakowanie i rozkruszyła ciastko, wyjmując małą karteczkę:
Błąd chwili staje się troską całego życia.
Znowu pomyślała o wszystkim co ją dręczyło. Może jednak wcale nie lubi chińskich wróżb?
~*~
Poniedziałkowy wieczorny trening, był ostatnim przed jutrzejszym meczem z Fortuną Düsseldorf Zawodnicy czuli się dobrze przygotowani i pewni siebie. Jedynie trener wydawał się rozdrażniony. Wrzeszczał trochę więcej niż zwykle, wymagał więcej i brak mu było koncentracji. Kiedy razem z Nath weszli do szatni po treningu, zaczął chodzić wkoło pomieszczenia, jakby starał się pozbierać myśli. W końcu zatrzymał się przy szafce oznaczonej numerem dziewięć i zlustrował ją uważnym spojrzeniem. W końcu pokręcił głową i machnął ręką.- Mam nadzieję, że masz większy porządek w głowie, niż w tej szafce Lewy.
~*~
Nikt nie był zadowolony z wtorkowego meczu. Zeszłoroczni mistrzowie Niemiec ledwo zremisowali z beniaminkami ze stolicy Nadrenii Północnej Westfalii. Strzelcem jedynej bramki dla BVB był Kuba Błaczykowski, więc osobą szczególnie zawiedzioną był nasz napastnik – Robert. Frustracja ściskała mu wnętrzności, więc nic dziwnego, że wpadł do szatni, niczym huragan. Starał się, wmówić sobie że remis to nie porażka, ale taki wynik z tak słabym przeciwnikiem...
Prawie wszyscy zawodnicy zdążyli już wyjść z szatni, Polak też chciał to zrobić, jednak ktoś zagrodził mu drogę. Nathalie od wczoraj zdecydowanie zmienił się nastrój – już nie dawała po sobie poznać swoich słabości – znowu była twarda, zdecydowana.
- Przepuść mnie! – warknął na nią brunet, jednak zielonooka nie chciała ustąpić. A on chciał jedynie wrócić do domu, zapomnieć o tym meczu, wyciszyć się, uspokoić.
- Nie wydaje mi się żebyś posprzątał już swoje rzeczy... - powiedziała niby to niewinnie, ale tak naprawdę chciała go sprowokować, w jej tylko znanym celu. Najwidoczniej natura osoby złośliwej dała o sobie znać. Zniecierpliwiony piłkarz odepchnął ją, czym tylko ją rozwścieczył. Zmarszczyła nos i brwi, a ręce skrzyżowała na piersi.
- Taki byłeś wczoraj słodki, a teraz co? Mamusia cię nie nauczyła, że kobiet się nie bije? - jej to był ostry, ale teatralny.
- Taka byłaś wczoraj niewinna i bezbronna, a teraz znowu się rzucasz.
W jego głosie przeważała ironia. Podczas tej krótkiej wymiany zdań już wszyscy zdążyli się ulotnić. Ruda zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz, barykadując drzwi swoim ciałem.
- Gdybyś nie zauważyła – wychodziłem! - Lewandowski był już na granic wybuchu. Co ta mała kombinuje?
- Ale ja jeszcze nie skończyłam. - Zanim zdążył zrobić cokolwiek, rzuciła się na niego, łącząc ich ustaw pocałunku. To nie był idealny pocałunek, raczej niezgrabny, z zaskoczenia. Odskoczył od niej i zlustrował zaskoczonym wzrokiem.
- Co ty robisz? - syknął
- Mieszasz mi w głowie. Jestem samotna, przychodzisz i... - Nie dokończyła. Odwróciła się i drżącymi dłońmi przekręciła klucz i nacisnęła klamkę.
- Przepraszam... - mruknęła, nie patrząc mu w oczy. Możesz iść...
Jeśli Robert wcześniej myślał już o tym, że nie rozumie Nathalie, to w tym momencie naprawdę nie nadążał. Znowu czuł, że nie może jej zostawić, skoro ona mówiła, że to on mieszał jej w głowie, to ona właśnie bawiła się nie tylko jego myślami, ale uczuciami również.
- Chodź, pokażę ci dokąd uciekam, kiedy sobie z czymś nie radzę.
_________________
I jest rozdział - po przebojach, zmianie końcówki, ale jakiś jest. A ocenę jaki - pozostawiam Wam. Zapraszam do komentowania, nie gryzę! :)